
Natura i miasto… Jeśli zestawimy ze sobą te środowiska w kontekście tego, co słyszymy, naturalnie pojawić się może przeciwstawne porównanie – cisza i hałas. Gdyby jednak spróbować usłyszeć w miejskim zgiełku harmonię jego odgłosów? Dobrym punktem wyjścia będzie tu nowy album Emitera. Już sam jego tytuł zachęca do wgłębienia się w dźwięki otoczenia i spojrzenie na nie w zupełnie inny sposób.
Emiter, czyli Marcin Dymiter od lat eksploruje nieoczywiste dźwiękowe przestrzenie z kręgu szeroko rozumianej elektroniki, field recordingu i muzyki improwizowanej. Na swoim koncie ma również wiele instalacji dźwiękowych i słuchowisk. Tworzy również muzykę do filmów, spektakli teatralnych oraz wystaw. Z pewnością można go tym samym zaliczyć go do artystów zupełnie osobnych, których twórczość tak dalece wymyka się wszelkim definicjom. Jednak gdy pojawia się z czymś nowym, można być prawie pewnym, że będzie to twórczość tak samo oryginalna co zupełnie nieoczywista.
Nie inaczej jest w przypadku tego wydawnictwa. Choć dźwięki miasta często mają swoje industrialne pochodzenie, na tym krążku brzmią one wręcz organicznie i niezwykle naturalnie. Łącząc się i przenikając raz po raz tworzą wspólnie dźwiękowy kolaż, na bazie którego dostajemy bardzo zgrabne, transowe kompozycje. Choć zatytułowane są one dość sugestywnie np. Hundreds, Thousands of Devices, czy Harmonies of Noise to paradoksalnie brzmią one wręcz kojąco i bardzo harmonijnie. Nieco surowiej robi się choćby w utworze Dusts and Fluids, gdzie na tle lodowatego minimal techno powtarzana jest fraza – „Nadciąga atomowa burza…”. Takie smaczki nadają całości ciekawego kontrastu. Całości, która zawiera w sobie pełen koloryt otaczającej nas miejskiej rzeczywistości, dokumentując ją przy tym w bardzo wyrafinowany sposób oraz zamykając ją w muzycznej formie. Wojciech Żurek
via Anxious