
W świecie zdominowanym przez natychmiastowość, w którym dźwięki konkurują o naszą uwagę jak kolorowe reklamy, Haarvöl proponuje coś radykalnie innego: zatrzymanie, zawieszenie, wyciszenie. Horizons of Suspended Zones to specyficzny manifest akustycznej niezgody na logikę współczesnego czasu. „Czas musi zostać nieposłuszny” – piszą twórcy. I robią wszystko, byśmy jako słuchacze poczuli, jak to jest trwać poza rytmem świata.
Płyta zbudowana jest na trzech fundamentach: powtórzeniu, ciszy i trwaniu. To one definiują każdy z sześciu utworów, skomponowanych i zagranych przez Fernando José Pereirę i João Farię bez późniejszej ingerencji. Żadnych efektów, cięć, kompresji, ani dopieszczania brzmień w postprodukcji. Słyszymy to, co się wydarzyło – i nic poza tym. Nagranie staje się dokumentem zdarzenia, a nie produktem.
W ten sposób Haarvöl buduje swoją własną „tymczasową strefę autonomii” – koncept zaczerpnięty od Hakima Beya, który już w latach 90. ostrzegał, że przestrzeń wirtualna nie jest wyzwoleniem, lecz kolejnym polem eksploatacji przez kapitalizm. Ich dźwięk funkcjonuje jak heterotopia – istnieje tylko na marginesie systemu, dopóki nie zostanie przez niego przechwycony. W przeciwieństwie do dźwiękowego przesytu, który oferuje dzisiejsza technologia – bardziej, głośniej, szybciej – Haarvöl proponują mniej, ciszej, wolniej. Surowe struktury, oszczędne faktury, spokój.
Każdy utwór wydaje się być zapisem trwania w zawieszeniu. Brak tu rytmu w tradycyjnym sensie – jest za to puls czekania, momenty narastania i wygasania. Powtórzenia nie prowadzą do kulminacji, lecz do subtelnej przemiany, jakby coś powoli zmieniało swój kształt niepostrzeżenie. To muzyka słuchania – nie dla rozrywki, lecz dla skupienia. Gdy przestajemy oczekiwać zmiany, stajemy się gotowi ją zauważyć.
Wrażenie robi szczególna dbałość o przestrzeń – nie dźwięk wypełnia tu ciszę, ale cisza podtrzymuje dźwięk. To nauka wyniesiona od Cage’a, lecz tutaj rozciągnięta i ugruntowana w niemal organiczny sposób. Każdy dźwięk wydaje się unikalny, niepowtarzalny, jak gdyby za chwilę miał się rozpłynąć – i właśnie dlatego tak mocno wybrzmiewa.
Horizons of Suspended Zones to płyta, która wymaga gotowości do bycia tu i teraz. Nie oferuje łatwej narracji, nie daje jasnych rozwiązań, nie obiecuje katharsis. Zamiast tego otwiera przestrzeń – pustą, lecz żywą – w której coś może się wydarzyć. Być może tylko przez chwilę. Ale to wystarczy. Artur Mieczkowski
via Anxious